czwartek, 9 marca 2017

Cesc Fàbregas


O tym podpisie marzyłem od dawna, gdyż Cesc był jednym z moich ulubionych piłkarzy. Dlaczego już nie jest? O tym trochę później...

Jak zapewne wiecie Hiszpan to wychowanek Barcelony, czyli mojego ulubionego klubu. Już za czasów gdy ten grał w Arsenalu mocno trzymałem kciuki, aby w przyszłości dołączył do Dumy Katalonii, o czy wiele się pisało, a sam zainteresowany wyrażał chęć powrotu do domu.
W 2011 roku cel został osiągnięty i Fabregas ponownie założył koszulkę "Blaugrany", lecz tym razem będąc już pełnoprawnym graczem pierwszego zespołu.

Po trzech latach gry w stolicy Katalonii zdobył rzecz jasna wszystkie możliwe tytuły i w 96 meczach strzelił 28 bramek.
Niestety najlepszy przyjaciel Leo Messiego nie zawsze mieścił się do składu w związku z czym postanowił wrócić do Londynu, lecz tym razem nie do Arsenalu, a Chelsea.

Ja oczywiście nie byłem z tego powodu usatysfakcjonowany, lecz Cesc nadal był moim ulubieńcem. Do momentu prezentacji na Stamford Bridge, gdzie ucałował herb "The Blues".
Niby nic wielkiego, bo przecież to samo robił po bramkach dla "Kanonierów", czy Barcy, lecz pamiętajmy, że w obu tych zespołach spędził wiele lat. W jednym ukształtował się jako człowiek i młody piłkarz, w drugim zaś jako profesjonalny zawodnik.
Tymczasem gość, który kilka lat temu biegał po angielskich boiskach w koszulce Arsenalu, mówił wszystkim jak on to bardzo szanuje ten klubu i kibiców nagle całuje herb ich największego rywala ledwo co po podpisaniu kontraktu, aby po prostu podlizać się nowemu otoczeniu.
Dla mnie jest to kompletnie niezrozumiałe i po prostu dziecinne, w związku z czym moja sympatia do Fabregasa wygasła, lecz nadal miło wspominam jego akcje, gdy ten grał w Barcelonie.

Co do autografu, to jakiś czas temu wysłałem do niego prośbę, lecz niestety odpowiedzi nie otrzymałem. Było to w momencie, gdy Chelsea przestała odpisywać osobą, które nie wysłały IRC lub znaczka. Powód rzeczywiście zrozumiały, biorąc pod uwagę, że u londyńczyków "bida, że aż piszczy"...

Ponownie jednak zbawienna okazała się wymiana skąd pochodzi ten autograf. Niestety podpis złożony jest na błyszczącym zdjęciu, a Fabregas nie jest na nim w koszulce Barcy, czego bardzo bym chciał, lecz propozycja jaką dostałem była nie do odrzucenia, w związku z czym zdecydowałem się od razu.

Powiem szczerze, że nie przypadkowo pisze notkę o graczu związanym z Barcą, gdyż robię to dzień po meczu który złotymi zgłoskami zapisze się w historii futbolu. Chodzi tutaj rzecz jasna o magiczny wieczór na Camp Nou, który zapamiętam na zawsze, gdzie Barca pokonała PSG 6:1 przegrywając z pierwszym spotkaniu 4:0. Tego nie dokonał w futbolu nikt wcześniej, ale jeśli miało się to kiedyś stać, to zdecydowanie musiała dokonać tego najlepsza drużyna XXI wieku.
Jeszcze nie tak dawno podopieczni Luisa Enrique mieli ten sezon zakończyć z niczym, tymczasem powstali jak Feniks z popiołów i nagle wyprzedzili Real w lidze, w Lidze Mistrzów dokonali niemożliwego, a w Pucharze Hiszpanii są w finale eliminując wcześniej Atletico Madryt. 
Realu nie trzeba było, gdyż ten wyeliminował się sam...

Barco jesteś wielka!

9 komentarzy: