Normalny dzień w pracy i kolejne powiadomienie na telefonie. Tym razem jednak nieco inne od tych typowych, które wysyłają koledzy z zapytaniem czy dziś również wychodzimy obalić kolejną pizzę.
Jak się okazało tym razem skontaktował się ze mną jeden z reporterów TVP, który chciał zrobić ze mną wywiad na temat mojej kolekcji. Oczywiście było to dla mnie spore zaskoczenie, że kogoś zainteresowała moja kolekcja lecz po poznaniu szczegółów dowiedziałem się, że materiał miałby zostać wyemitowany w lokalnych wiadomościach TVP Rzeszów, więc po krótkim zastanowieniu zgodziłem się.
Przyznam się szczerze, że nie była to pierwsza taka propozycja, gdyż jakiś czas temu kontaktował się ze mną TVN odnośnie reportażu do programu prowadzonego przez Agnieszkę Szulim - "Na Językach". Ostatecznie jednak do niczego nie doszło.
Tym razem klamka już zapadła, a po zgraniu odpowiedniego terminu dla wszystkich zainteresowanych przyszedł mój czas na debiut przed kamerą...
Było to rzecz jasna dla mnie nowe doświadczenie. Co prawda niejednokrotnie w mojej pracy mam styczność z telewizją, lecz po raz pierwszy obiektyw był skierowany na mnie. Ze stresem nie było źle, lecz nie ukrywam, że język mi się nieco plątał.
Po nagraniu materiału otrzymałem informację o planowanej dacie emisji, aczkolwiek w kolejnych dniach myślałem o tym, że może lepiej byłoby gdyby materiał nie ujrzał światła dziennego, gdyż szkoda się kompromitować. Jest to jednak "tylko" telewizja lokalna idąca nie na całą Polskę, a województwo, więc w razie czego przeboleję.
Po kilku dniach zadzwonił telefon od tego samego reportera, który robił ze mną ów wywiad. W słuchawce usłyszałem "Norbert, Teleexpress wziął do siebie Twój wywiad, będziesz we wiadomościach."
Skwitowałem to krótkim "fajnie", lecz dopiero po odłożeniu mojego ścinającego się na każdym kroku HTC zdałem sobie sprawę co się własnie stało, a w głowie miałem tylko jedno pytanie:"Co takiego ciekawego jest w materiale w którym chłopak z Mielca opowiada o tym jak ktoś smaruje mu mazakiem po zdjęciach?"
Odpowiedzi nie udało mi się uzyskać, lecz wiedziałem jedno. Włącz w poniedziałek "Teleexpress" i módl się, aby nie było tragedii...
***
Niedziela, dzień po ważnym przegranym spotkaniu ligowym, ogółem nastrój niezbyt dobry, lecz jak wiadomo oglądanie meczy w ostatni dzień tygodnia jest jak niedzielna msza w Kościele, po prostu rytuał.
Właśnie "skakałem" po dwóch kanałach przełączając z GP Brazylli w F1 na mecz LM piłkarzy ręcznych, gdzie PGE VIVE Kielce podejmowało duński Aalborg. Nagle dzwoni biało-niebieskie HTC, które z każdym dniem coraz bardziej chcę wyrzucić przez okno. Właśnie dobija się do mnie Babcia. Chwila zastanowienia po co, i już wiem! Pewnie jak zwykle che mnie zaprosić w poniedziałek na pierogi!
Ku mojemu rozczarowaniu nie chodziło o nie, a o to, że własnie widziała mnie w TV. Po rozłączeniu się i ogromnym smutku spowodowanym brakiem pierogów nagle na messengerze pojawiło się kilkanaście wiadomości o tym samym. Niestety żadna nie była z zaproszeniem na pierogi...
Wziąłem wielki wdech, włączyłem na internecie najświeższy Teleexpress i...to dziwne widzieć siebie we wiadomościach, ale zawsze mogło być gorze, np. z czarnym paskiem na oczach...
Jeśli chcecie, to na dole macie link do YouTuba, gdzie możecie zobaczyć wydanie "Teleexpressu" ze mną w roli (nie)głównej.
Jeśli nie macie chęci oglądać całego to przewińcie na minutę 9:05
Link -----> https://www.youtube.com/watch?v=YRRESBpP3gY&t=552s
Co najgorsze, albo najlepsze - sam już nie wiem - miałem być przecież jeszcze w TVP 3.
***
W poniedziałek wieczorem jak zwykle nie ma mnie w domu. Tym razem dzwoni mama. Szybkie zastanowienie się co znowu zrobiłem i czy ponownie czeka mnie opiernicz, że obiad stygnie. Po odebraniu słyszę "To kiedy pod ten dom Messiego jedziesz?"
Po tych słowach było jasne, że właśnie ustrzeliłem telewizyjny dublet. Międzyczasie dzwoniła jeszcze babcia, lecz ponownie ani słowa nie wspomniała o pierogach....
Po powrocie do domu wszedłem na stronę TVP Rzeszów i od razu na głównej stronie w moje oczy rzucił się nagłówek: "Imponująca kolekcja i Autografy Gwiazd Światowego Sportu."
Po kliknięciu moim oczom ukazały się znajome sceny, i jak się okazało materiał ten nie trwał już kilka sekund, a prawie dwie minuty...
Było dobrze do 33 sekundy, wtedy jednak przemówiłem i czar prysł. Z ręką zakrywającą twarz na jedno oko oglądałem siebie po drugiej stronie ekranu, dzięki czemu już w listopadzie zaczynam realizować soje postanowienie noworoczne - idę na siłownię, bo wyglądam tam jak Kubuś Puchatek, w rzeczywistości jest lepiej, przysięgam! :D
Najważniejsze jednak jest na samym końcu. Nigdy, przenigdy nie wspominałem o żadnej biografii, ale jak się dowiedziałem z wiadomości jest to moje marzenie...
No niestety, ale w tym przypadku Pan redaktor dodał to zupełnie od siebie, chcąc chyba w przyszłości zostać wydawcą. :)
Link do wydania wiadomosci TVP Rzeszów ze mną w roli (nie)głównej -----> http://rzeszow.tvp.pl/34796669/imponujaca-kolekcja-i-autografy-gwiazd-swiatowego-sportu
Wszystko to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, lecz na pewno było to dla mnie niesamowite, nowe doświadczenie, które zapamiętam na długo.
Mój debiut mam nadzieję, że nie wypadł źle. Okazało się, że od razu ustrzeliłem "dublet". Hat-tricka się nie udało, ale to i dobrze, bo strach pomyśleć o jakich jeszcze moich marzeniach bym się dowiedział z TV, może nakręcenie filmu pełnometrażowego? :D
POWTARZAM! Nigdy w życiu nie wspomniałem o napisaniu biografii, więc nie weźcie mnie za jakiegoś pisarza. Ja jestem tylko prostym chłopakiem z Mielca, który lubi pierogi!
gratki, pozdro
OdpowiedzUsuń