sobota, 22 grudnia 2018

Sada Cruzeiro Vôlei

 Evandro

 Evandro

 Evandro

 Evandro

 Evandro

 Evandro

 Isac

 Isac

 Isac

 Isac

 Isac

 Filipe

 Filipe

 Filipe

 Filipe

 Filipe

 Serginho

 Serginho

 Serginho

 Serginho

 Serginho

 Taylor Sander

 Taylor Sander

 Taylor Sander

 Taylor Sander

 Taylor Sander

 Kevin Le Roux

 Kevin Le Roux

 Kevin Le Roux

 Kevin Le Roux

 Robert

 Robert

 Leozinho

 Leozinho

 Eder Levi

 Eder Levi

 Eder Levi

 Eder Levi

 Fernando Cachopa

 Fernando Cachopa

 Fernando Cachopa

 Rodriguinho

 Rodriguinho

 Rodriguinho

 Luan

 Luan

 Sandro

 Lucas Bauer

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

 Marcelo Mendez

Marcelo Mendez

Klubowe Mistrzostwa Świata - to brzmi dumnie, a zbieranie autografów na takim turnieju bez wątpienia jest jednym z celów wielu kolekcjonerów, gdyż jak sama nazwa wskazuje, na Mistrzostwach Świata występują najlepsze zespoły globu.

Nawet nie wiecie z jakim uśmiechem przyjąłem informację, że Rzeszów do którego mam 50 km będzie jednym z miast organizatorów KMŚ w siatkówce.

W rzeszowskim półfinale udział wzięły zespoły gospodarzy, czyli Asseco Resovii oraz Khatam Ardakan - wicemistrz Iranu, Trentino Volley - wicemistrz Włoch i najbardziej utytułowana drużyna KMŚ w historii oraz wielka Sada Cruzeiro, która w świecie siatkówki uznawana jest za jedną z potęg.
Autografy zebrałem rzecz jasna od wszystkich drużyn, lecz dziś na pierwszym planie zawodnicy prosto z Brazylii.

Zawsze jestem podwójnie zmotywowany do zbierania podpisów, które w świecie kolekcjonerów można uznać za swego typu rarytasy, gdyż posiadanie w swoim zbiorze podpisów od zespołu z Brazylii, które jeszcze możemy zebrać sami nie jest rzeczą powszechną, tym bardziej jeśli mówimy o takiej drużynie jak Sada.




To właśnie na grafach siatkarzy z Cruzeiro zależało mi najbardziej i z tą myślą 26 listopada o 16:30 stawiłem się w hali Podpromie, gdyż na 17:30 zaplanowany został pierwszy mecz pomiędzy Trentino Volley i Khatam Ardakan.
O zbieraniu przed meczem tychże zespołów opowiem w którejś z notek właśnie o nich, więc przejdźmy do drugiego meczu, czyli starcia gospodarzy - Resovii z naszymi dzisiejszymi bohaterami - Sadą, które miało się rozpocząć o godzinie 20:30.





Sporym utrudnieniem w zbieraniu bez wątpienia był fakt, że turniej rozgrywany był na tygodniu, w związku z czym na swoje hobby nie mogłem poświęcić całego dnia, gdyż po prostu pracuję jak każdy inny człowiek, który skończy szkołę. W końcu jakoś trzeba zarobić na te zdjęcia i znaczki...

Zdawałem sobie doskonale sprawę, że podpisanie wszystkich zdjęć przed meczem i po jego zakończeniu będzie prawie niemożliwe, gdyż tradycyjnie do zawodników zleci się kilkaset "psychofanek" i nie tylko, w związku z czym planowałem przyjechać do Rzeszowa również na drugi dzień, aby zebrać pozostałych zawodników spokojnie na treningach, tak jak robię to podczas meczów Plus Ligi. Niestety dowiedziałem się, że treningi będą zamknięte, a wejścia do hali obstawione zostaną ochroną, więc cały misterny plan w pi..u.

Godzinę przed meczem zawodnicy zaczęli jednak wychodzić na rozgrzewkę, a że w hali było akurat wtedy mało osób to udało mi się podpisać kilka fotek, lecz po chwili jakiś nadgorliwy ochroniarz kazał mi się udać na swój sektor i nie pozwolił stać przy wejściu do tunelu, który był ogólnie dostępny i odgrodzony linką, której nie przekraczałem. W każdym razie mam nadzieję, że ten pan wyganiając mnie poczuł się lepiej, gdyż powód dowartościowania był chyba tutaj jedynym sensownym wyjaśnieniem, gdyż tak jak mówię nie przekroczyłem żadnej strefy, a i zawodnicy podpisy składali bez problemu i z uśmiechem na twarzy.




Wojny z panem w pomarańczowej kamizelce toczyć jednak nie chciałem, gdyż jest to ostatnia rzecz jaka była mi potrzebna w tym momencie, w związku z czym udałem się na sektor. Co prawda nie swój, gdyż ten był zlokalizowany na samej górze w rogu hali, ale na ten znajdujący si bezpośrednio za ławką rezerwowych zawodników Sady, którzy przed rozpoczęciem rozgrzewki jeszcze sobie tam po prostu siedzieli i była to kolejna okazja do odhaczenia kilku zawodników.




Przyszedł jednak moment rozpoczęcia przedmeczowych ćwiczeń i w tym rzecz jasna nie chciałem przeszkadzać, w związku z czym usiadłem na swoim krzesełku w oczekiwaniu na rozpoczęcie się spotkania.
Co do tego krzesełka to nie było one do końca moje, gdyż tak jak mówiłem bilet miałem na sektor zlokalizowany w mało atrakcyjnym miejscu, a tymczasem spotkania oglądałem z sektora centralnego. Po prostu przyjąłem taktykę typowego Janusza mówiącą o tym aby kupić jak najtańszy bilet byle tylko wejść do hali, a następnie usiąść zupełnie gdzie indziej. Geniusz!




Spotkanie rozpoczęło się od wygranej w pierwszym secie Sady, co nie było niespodzianką, czego nie można powiedzieć o secie drugim i trzecim, które padły łupem Asseco Resovii. W czwartej partii modliłem się wręcz, aby nie było tie-break'a, gdyż wtedy było by pewne, że po zakończeniu meczu nie zbiorę żadnych podpisów, gdyż będę musiał spieszyć się na ostatniego busa odjeżdżającego do Mielca. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane i tak oto byłem świadkiem wyrównanego i długiego meczu zakończonego sensacją, gdyż zwycięstwem Asseco Resovii.
Tak jak mówiłem podpisów nie zebrałem już żadnych, gdyż po decydującym punkcie wystrzeliłem jak z procy, aby zdążyć na ostatniego busa. Zdążyłem, lecz aby tego dokonać musiałem przebiec ponad 2 km co dla mnie było wyczynem bardziej sensacyjnym niż zwycięstwo Resovii nad wielką Sadą.

Jako, że nie udało mi się podpisać wszystkich zdjęć decyzja mogła być tylko jedna. Wracamy tu w czwartek!




Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Brazylijczycy swój mecz zaplanowany mięli na 20:30 z Khatam Ardakan i było to spotkanie o przysłowiową pietruszkę, gdyż żaden z zespołów nie miał już szans na awans co w przypadku Sady jest sporą niespodzianką.
Ostatecznie udało mi się zebrać autografy od wszystkich zawodników oraz rzecz jasna porobić kilka fotek, a te po raz pierwszy wykonywałem przed meczem na ławce rezerwowych. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.

Ostatecznie udało mi się zebrać wszystkich siatkarzy z Cruzeiro i w pełni zadowolony szedłem tym razem już spokojnym krokiem na busa (wystarczyło nawet czasu na zjedzenie kebaba) i delektowałem się tym, że podpisanie fotek wcale nie było takie łatwe w tłumie tych wszystkich ludzi, aczkolwiek udało się. Jakie było moje zdziwienie, kiedy idąc po rzeszowskim rynku mijali mnie siatkarze Sady, którzy już w prywatnych ubraniach poszli korzystać z wolnego wieczoru...

Jeśli wytrwaliście do tego momentu moich wypocin, to muszę złożyć najszczersze gratulacje i podziękowania, gdyż sam miałbym problem to osiągnąć. Z tego wszystkiego zapomniałem Wam jednak wyjaśnić kim jest ta Sada Cruzeiro, którą wszyscy nazywają WIELKĄ.

Otóż podopieczni Marcelo Mendeza, to dziewięciokrotni medaliści Mistrzostw Brazylii, w tym sześciokrotni Mistrzowie. Pięć razy zdobywali Klubowe Mistrzostwo Ameryki Południowej oraz po razie wracali ze srebrnym i brązowym medalem. Trzy razy wznosili w górę Puchar i Superpuchar Brazylii oraz trzykrotnie zostawali Klubowymi Mistrzami Świata oraz Wicemistrzami i brązowymi medalistami. Wszystkie te tytuły osiągnęli od 2009 roku, co robi ogromne wrażenie.

Zapraszam Was do zakładki wymiana, gdzie znajdziecie podpisy od zawodników Sady i nie tylko.

Klikając -----> tutaj zobaczycie również moje wspólne zdjęcia z zawodnikami jakie zrobiłem sobie podczas tych Klubowych Mistrzostw Świata.

6 komentarzy: